Tak wiele się ostatnio mówi o niezależności. To jedno - obok "najlepszej wersji mnie" - hasło, które króluje w tak zwanych "rozwojowych" kręgach. Ani jedno, ani drugie mnie nie przekonuje.
Cóż bowiem oznacza słowo "niezależność"? Poza tym, że stoi na antypodach słów "zależność", "uzależnienie"... Słownik języka polskiego podaje, że słowo to oznacza niepodporządkowanie nikomu, niczemu, wygłaszanie bezstronnych opinii, bycie niezdeterminowanym przez coś.
Czy - pomimo naszych pobożnych życzeń - jesteśmy niezależni?
Czy możesz z czystym sumieniem stwierdzić, że od niczego/nikogo nie zależysz? Zastanówmy się. Czy nie jesteś zależna/-y od rodziców, którzy dają Ci dach nad głową, kupują odzież, jedzenie, środki chemiczne, podręczniki, dają kieszonkowe? A może opiekują się Twoimi dziećmi, nawet tylko od czasu do czasu... A może przejęłaś/przejąłeś od nich sposób myślenia, funkcjonowania, jakieś zalety lub wady?
Czy nie jesteś zależna/-y od swoich przyjaciół, znajomych? Od tego, gdzie i jak chcą spędzać czas, a Ty im ulegasz? Od tego, jakiej muzyki słuchają, którą od nich przejmujesz? Od sposobu wyrażania się? Od sposobu traktowania innych ludzi?
Czy nie jesteś zależna/-y od tego, na co napotykasz w mediach? Od wiadomości? Od filmów? Od rozrywki szeroko rozumianej? Czy nie wpływają one na Twój sposób myślenia, na samopoczucie, na powiedzenia, jakie stosujesz? Czy nie rozszerzają Twoich horyzontów?
Czy nie jesteś zależna/-y od tego, co się dzieje w polityce, gospodarce? Czy stopy procentowe nie wpływają na Twój komfort życia, kredyt, który z kolei nie wpływa zupełnie na Twoje bieżące wydatki (lub Twoje kieszonkowe - czy ono się nie zmniejszyło czasem w związku z tym? Czy nie musisz zrezygnować z owego auta, wakacji, kolejnej sukienki? Czy możesz w poczuciu wielkiego bezpieczeństwa pojechać w każdy zakątek świata, bo sytuacja polityczna czy gospodarcza żadnego kraju nie wpłynie zupełnie na Twój potencjalny urlop?
Czy Twoje sądy aby na pewno są całkowicie niezależne? Od rodziny, w jakiej wzrastałaś/-eś? Od przyjaciół, znajomych, w gronie których przebywasz? Od książek, które przeczytała/-eś? Od filmów, jakie obejrzałaś/-eś? Od tego, co słyszysz w telewizji, czytasz w Internecie? Czy naprawdę do całkowicie wszystkiego doszłaś/doszedłeś sam? Nic nigdy nie było dla Ciebie odkrywcze? Nic nigdy nie wywołało Twojej niezgody? Nic nigdy do niczego Cię nie zainspirowało?
Czy tak na sto procent możesz powiedzieć, że możesz osiągnąć wszystko (bardzo by mnie to ucieszyło, ale pytanie, czy aby na pewno tak myślisz?) Czy aby na pewno możesz zrealizować wszystko, co tylko przyjdzie Ci do głowy? Czy aby nie jest tak, że nijak nie urodzisz dziecka, jeśli jesteś mężczyzną? Czy aby nie jest tak, że nie Harvard niestety jest poza Twoim zasięgiem - językowym, intelektualnym czy finansowym? Czy aby na pewno, drogi krótkowidzu, możesz bez okularów zobaczyć, jaki ptak siedzi na gałęzi?
Czy Twoja kariera zależy tylko od Ciebie, a nie też od tego, kto Cię awansuje lub nie? Czy Twoje finanse zależą tylko od Ciebie, a nie od tych, którzy zechcą Ci za coś zapłacić?
No właśnie.
Ale wniosek wcale nie jest końcem wszystkiego. I nie prowadzi do konstatacji, że jesteś uzależniona/-y. Wiedzie jedynie do tego, że Twoje funkcjonowanie w świecie nie jest oderwane od innych ludzi. I nijak nie udałoby się nikomu dojść do tego, co osiągnęli, gdyby nie inni ludzie. To by było odkrywanie koła na nowo za każdym razem. Niestety nie starczyłoby nikomu życia, by dojść do czegokolwiek. Nie jesteśmy oderwani od innych ludzi, czy się to nam podoba, czy nie.
Jesteśmy wszyscy (nie licząc oczywiście tych całkowicie zależnych) współzależni. I tę współzależność należy pielęgnować i w mądry i dobry sposób wykorzystać. Ja Tobie oferuję jedno, Ty mi - coś innego. Ja Tobie daję wiedzę - Ty mi pieniądze. Ja Tobie daję pracę i pensję, Ty mi - usługę pod postacią wykonanego zadania. Ja Tobie daję rozrywkę pod postacią filmu, Ty mi - pieniądze. Ja Tobie daję swój czas, Ty - mi wsparcie w moich wyzwaniach. Ja tobie daję opiekę, Ty mi - radość. I tak dalej.
Ta współzależność nie jest niczym złym. Jest relacją. Jest ułatwieniem. Jest inspiracją. Jest wzrostem.
I jeszcze coś. Fakt, że jesteśmy współzależni, ze wszystko wokół ma wpływ na siebie, nie oznacza, że nie możemy być... samodzielni. Możemy - i powinniśmy - samodzielnie myśleć, samodzielnie podejmować decyzje i samodzielnie za nie odpowiadać. Współzależność nie zwalnia z samodzielności. I odpowiedzialności z swoje życie.
Nie wiem, jak Ty to czujesz, ale dla mnie to są same dobre wiadomości..
Yorumlar