Kolejny październikowy obraz. Zabawa strukturą. Właśnie.
Gdy pracowałam na etacie, zupełnie nie ciągnęło mnie do struktur w obrazach. Czułam wręcz fizyczne obrzydzenie do najmniejszej sugestii tego dotyczącej. Uzmysłowiłam sobie wtedy, że ma to ścisły związek z tym, jak się czuję w mojej pracy.
W jakiejś mierze chodziło o sam fakt bycia w hierarchii i posiadania przełożonego. Bardziej chyba jednak było to i tym, że Czułam się trybikiem w maszynie. W wielkim systemie, który rządzi się pewnym schematem i wyjść poza niego nie można. Jeśli się to robi, to albo w warunkach jakiegoś osobnego podzespołu, który powiązany jest z systemem w pewien sposób, ale ma swoje reguły zezwalające na samodoskonalenie wszystkich elementów, albo po prostu dostaje się po głowie z uwagi na to, że łamanie zasad systemu psuje inne elementy, co grozi rozpadem wszystkiego, albo wreszcie szczerbi się swoje własne granice przez ścieranie się z tymże systemem.
Takie bycie w systemie jednostki dostrzegającej to wszystko budzi frustrację, prowadzi do wypalenia, czasem depresji. Generalnie szkodzi. Czasem bywa tak, że nie zdajemy sobie sprawy z tego, w czym tkwimy. I tylko poziom dobrostanu spada z tygodnia na tydzień.
Byłam w tym miejscu. I stąd moja podświadoma niechęć do struktur w obrazach.
Po odejściu z etatu dwa lata nic się w tej kwestii nie zmieniło. Najwyraźniej potrzebowałam antidotum pod postacią szerokiego horyzontu i żadnych ograniczeń. Niechby to był przestwór oceanu (także tego Mickiewiczowskiego) czy środek pustyni. Byle żadnych struktur. Żadnych stopni. Żadnych zależności. Żadnych ograniczeń w widzeniu i możliwościach.
W październiku coś się zmieniło. Struktura przyszła do mnie jako zagadnienie do doświadczania. Do eksploracji. Do zabawy.
Ten obraz wszak nie jest pierwszym strukturalnym obrazem, a czwartym: po Źródło, Tajemniczych przestworzach i Eksplozji.
Zawarłam w nim dwie sprawy. Po pierwsze delikatność i subtelność tego, co się dzieje we mnie aktualnie. I po drugie właśnie zabawę. Taki flirt z życiem. Ten obraz jest komplementem dla świata.
Wiem, jakie informacje pojawiają się w wiadomościach. Coś tam do mnie jednak via Internet dociera. Więc wiem. Ale skupiam się na opadających z drzew żółtych liściach. Na ogniu w kominku. Na kawie z koleżanką. Na cudownej wizycie u Kuzyna i jego żony. Na książce, która - stronica za stronicą - otwiera mnie na kolejne światy. Na herbacie sączonej z dużego kubka. Na promieniach słonecznych muskających twarz.
Te doświadczenia są jak kwiaty. Podobne i różne zarazem. Zebrane w ogród łagodności. Tu jestem. W delikatnym różu i złocie. Tak mi jest.
Comments