top of page

Masochizm? Schizofrenia? A może ocean??


Tak boli i boli. A chciałoby się, żeby nie bolało. Żeby można było z lekkością iść przez życie. Żeby można było wstawać z uśmiechem i kłaść się spać z uśmiechem.


Pozwól, że spytam – co Cię powstrzymuje? 


Co sprawia, że tkwisz w tym miejscu, które nie dopuszcza Cię do beztroski, do radości, do energii?


Pojawiają się wokół mniej czy bardziej życzliwi i mówią: odpuść. Po prostu odpuść. Tyle że nie wiesz, jak to zrobić. Co znaczy: odpuścić? A nade wszystko, jak to uczynić? Tego już nie powiedzą. Robią miny znawców materii wszelakiej i powtarzają jak mantrę: odpuść, puść, zostaw. A Ty chcesz. Czujesz, że dłużej już nie dasz rady dusić się tymi emocjami, które uciskają z każdej strony. Masz ochotę rozerwać zębami tę osłonę oddzielającą Cię od prawdy, spokoju, piękna. Chcesz. Tylko co z tego, skoro nie wiesz, jak ją rozszarpać, jak ugryźć, jak rozedrzeć. Jak wyrwać się na zewnątrz w tego dusznego miejsca.


Potrafisz nazwać swoje emocje. Wiesz, gdzie szukać ich początku. I nic w związku z tym się nie dzieje. Nie potrafisz zrobić kroku dalej. A im częściej słyszysz: odpuść, tym chętniej zrobiłbyś/zrobiłabyś krzywdę temu, kto rady udziela.


Czasem mam wrażenie, że ta złota rada, sama w sobie skądinąd słuszna, służy w zastępstwie zupełnie innego określenia. Czasem, choć oczywiście nie zawsze, mam wrażenie, że udzielający tejże rady mówi: a dajże mi spokój już z tymi swoimi problemami. Odpuść w ustach niektórych brzmi jak: przestań, wyłącz tę zdartą płyt, nie chcę już tego słuchać. Być może dlatego owo odpuść pobrzmiewa czasami jak zniecierpliwienie.


Bo nader rzadko za owym odpuść idzie wyjaśnienie. Odpuścić, czyli co zrobić? Przestać myśleć? Jak? Przestać czuć? Jak?


A może odpuść znaczy zaakceptuj? Ale znowu pojawia się pytanie: jak? Jak zaakceptować, skoro 30, 40, 50 czy więcej lat bolało, budziło żal, pretensję, wpędzało w poczucie krzywdy, w poczucie bycia niewystarczająco dobrą, by zasłużyć na miłość, uznanie, akceptację?


Jak zaakceptować, że ktoś – coś – mi? Zrobił, powiedział... albo nie zrobił i nie powiedział...


Może pomocą by była idea, że to się było nie wydarzyło?


Że sobie to wymyśliłam? Że mój umysł, chory na nieszczęśliwość, dobija sam siebie. Żeby mocniej czuć, że jest. Żeby zebrać dowód, że istnieje. Że jest ważny.


Bo gdyby nie te większe czy mniejsze dramaty, gdyby nie to dojmujące poczucie swojej osobności, którą owe nieszczęścia unaoczniają, można by było pomyśleć, że życie jest czymś zgoła innym niż dotąd się przypuszczało...


Może więc jesteśmy nieco schizofreniczni w swoich pragnieniach? Jedno 'ja' chce czuć wolność, beztroskę, radość, chce zanurzyć się w oceanie szczęścia, chce rozpuścić się w poczuciu miłości i jedności. A drugie 'ja' chce czuć swoje granice, chce widzieć, że 'ja' tu, a 'ty' – tam. Chce dotkliwie czuć, że jest kimś innym od tego drugiego. Chce myśleć, że jest wyjątkowe, jedyne, oryginalne. Nieważne, czy in plus, czy in minus.


Kiedy więc pytam, co Cię powstrzymuje, czyż odpowiedzią nie jesteś Ty sam/Ty sama? 


Ośmielę się postawić tezę, że zawsze chodzi tylko o Ciebie. Nie o to, w jaki sposób doświadczył Cię świat. Ale co z tym zrobiłaś/zrobiłeś. Jak pielęgnujesz w sobie to, co minione.


I wiesz co? Doskonale wiem, że nie przychodzi łatwo zostawienie w przeszłości tego, co do onej przeszłości zależy. Wiem, że nie jest łatwo nie patrzeć na kogoś przez pryzmat tego, co już się było wydarzyło. Wiem. Doskonale wiem. A jednak...


A jednak po głowie krąży mi retoryczne pytanie: po jakie licho kultywować w teraźniejszości – przeszłość? Po co każdego dnia ożywiać to, czego już nie ma?


Czy czasem nie jest tak, że utrzymując przy życiu przeszłość, czasem pod respiratorem, nie pozwalamy nie tylko zaistnieć teraźniejszości, ale i blokujemy przyszłość?


A może jest tak, że po prostu nie ma czego odpuszczać?


Może kreujemy sobie w masochistycznym majaku poczucie krzywdy, winy, grzechu? Może wystarczy wziąć głęboki oddech i otworzyć oczy? Przestać się powstrzymywać? Nie trzymać się dłużej na smyczy ofiary?


Może ujrzeć, że nie ma granic, nie ma opozycji ja-ty, nie ma tego, co myślimy, że jest?


Może zaakceptować, że jesteś kroplą oceanu. Taką samą jak ja, jak ona, jak on, jak tamci? I że razem jesteśmy tymże oceanem?

Opmerkingen

Beoordeeld met 0 uit 5 sterren.
Nog geen beoordelingen

Voeg een beoordeling toe

©2023 by Magiczna Przestrzeń.

bottom of page