top of page

Równym krokiem

Zdjęcie autora: magicznaprzestrzenmagicznaprzestrzen

Kolejny, już ostatni w trzech obrazów kończących serię spiral i kół. I to ten chyba jest całkowicie ostatni. Ale głowy nie dam...


Powstał na kursie nauczycielskim Vedic Art® pierwszego stopnia. Dzień po obrazie, o którym pisałam dwa tygodnie temu. Niby podobny, a jednak zupełnie inny. Bo i ja tego kolejnego dnia byłam inna. Inna ja.


Wiem, że towarzyszyła mi pewność siebie. Nie zadufanie. A pewność. Pewność, że to, co robię, jest dobre. Że droga, którą kroczę, wiedzie mnie tam, gdzie trzeba. Że moje zamysły to dobry kierunek.


Taka pewność płynąca z serca czy duszy, jakkolwiek byśmy tego nie nazwali, pozwala iść przed siebie z uśmiechem i realizować swoje zamiary bez oglądania się na zdanie innych. I nie chodzi o lekceważenie tychże innych, a o brak potrzeby zapewniania, że to, co się robi, jest dobre. Chodzi o to, że nasza wiara w to, co robimy, jest całkowicie wystarczająca. Nie potrzeba wtedy aplauzu, nie potrzeba braw. I nie przeszkadza krytyka. Nie powstrzymuje drwina. Nie zatrzymuje plotka.


Taka pewność pozwala się spełniać. Pozwala bawić się życiem. Pracą.


Taka pewność pozwala też popełniać błędy bez utraty wiary w siebie. Pozwala na świadomość, że bycie niedoskonałą nie jest niczym złym. Że bycie zwyczajną nie jest grzechem. Pozwala zrozumieć, że nie ma znaczenia, co inni o nas myślą. Pozwala pojąć, że sednem sprawy jest to, co w naszych sercach. I że to jest nienaruszalne. Niezależne. Wolne.


Ta pewność wyposaża w głęboki oddech. W podniesioną (ale nie: zadartą) głowę. W równy krok. W poczucie bycia. Nie: bycia jakąś. Choćby bycia wystarczającą. Po prostu: bycia. BYCIA. Bez określeń, epitetów. One nie są potrzebne.


Jeśli jestem, to jestem. Kropka. I nie dotyczy mnie, co myśli o mnie Kasia. Nie dotyczy mnie, co mówi o mnie Basia. Nie dotyczy mnie, co czuje do mnie Stasia. To jest ich. To jest o nich. Ja jestem. I robię to, co mi w sercu gra. Nie: bezmyślnie. Nie: bezrefleksyjnie. Nie: egoistycznie. Po prostu z pewnością, że oto tkam swoje życie. Tkam swoją przestrzeń. Tkam swój czas. Zgodnie z tym, co podpowiada mi puls serca.


Nie ma tu miejsca na przejmowanie się opinią innych. Trwało to trochę, zanim zrozumiałam. Trwało to trochę, zanim zastosowałam. Potrzebowałam onegdaj zapewnień. Potrzebowałam wsparcia. Potrzebowałam aprobaty. Dość. To jest uzależnianie się od innych. Nie zamierzam być uzależnioną. Zamierzam iść w takim tempie i taką drogą, które uznam za odpowiednie dla siebie.


Stąd zdecydowane kolory na tym obrazie. Pewne pociągnięcia pędzla. Ten obraz powstał bardzo szybko. Można by nawet rzec: ekspresowo. Nie zastanawiałam się, co teraz, jaki kolor, jaki ruch. Jak przy wszystkich obrazach vedicowych – ten proces nie idzie z głowy. Tu dodatkowo poszło w tempie marszowym. Decyzja – wykonanie. Bez czasu na zastanawianie się: czy aby na pewno; a co, jeśli nie; a może inaczej etc.


Powstał szybko. Spojrzałam i zapragnęłam, by lśnił cały czas, jak w kilka chwil po namalowaniu, gdy mokra farba rozświetla płótno. Nie polakierowałam go i też o czymś jest. Nie dokończyłam tego procesu. Nie zadbałam o wieczne lśnienie. Nigdy jednak nie jest za późno. Może za jakiś czas wyedytuję ten wpis i pojawi się odpowiednia adnotacja.


Musnęłam go za to białymi plamkami pióra ptasiego. Lekkością. Ulotnością. Marzeniem. Niebem. Pewność z niebem idą w parze. Pewnym krokiem można tam wyruszyć.


4 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Dość?

Comments

Rated 0 out of 5 stars.
No ratings yet

Add a rating
bottom of page