Są dwa teoretycznie podobne. Ale tylko teoretycznie.
PIERWSZY Z NICH jest w ogóle jednym z pierwszych moich obrazów. Namalowałam go na kursie Vedic Art u Ariany Karimy. Kursie, który stanowił olbrzymi przełom w moim życiu. Przełom nie do przecenienia.
Patrzę zatem na niego z sentymentem. Patrzę i widzę siebie sprzed ponad trzech lat.
Kolory są żywe, wyraziste. W niektórych miejscach kontrastujące, w innych – przechodzące łagodnie. Taka byłam. Często reaktywna. Z emocjami tuż pod powierzchnią. Wpadająca w zachwyt nad urokami życia. Dająca się porwać światu. Wypełniona zachwytem. Ale i irytacją. Przesiąknięta emocjami krążącymi wokół mnie.
A z drugiej strony bez wielkiej sinusoidy. Czyli emocje, choć żywe, nie sięgały ani furii, ani depresji.
W sumie szłam przez życie w miarę łagodnie, acz żywo. Łagodnie, bo nie byłam i nie jestem osobą głośną, żywiołową, której wszędzie pełno. Ale też nie bez małych dramatów...
I co jakiś czas wpadałam na jakiś wspaniały pomysł. Rozbłyskiwała na niebie jak gwiazda idea, która przenikała mnie na wskroś, porywała i wręcz zmieniała w światło.
Malowałam go w stanie, gdy sam kurs dotykał mnie i poruszał, choć jeszcze nie przeczuwałam, jak bardzo i jak głęboko.
Jest pełen moich uśmiechów, radości, wzniosłych idei, pomysłów, olśnień. Jest pełen dobrej energii. A jednocześnie nie jest idealizacją, przekłamaniem, bo są tam też trudne momenty. Jest świadomość potknięć, niekontrolowanych wybuchów. Jest też, co widzę dopiero teraz, pewna kanciastość, gwałtowność, żeby nie powiedzieć: toporność... I nie chodzi li tylko o technikę malarską. Chodzi o życie. Są nagłe przejścia z jednej barwy w drugą - z jednego nastroju w drugi. Hmmm... Tak było. I nie ma co się zarzekać, że jest to nieprawdą. Jednak.
Pomimo to, gdy na niego patrzę, widzę sporo energii. Mobilizuje mnie do działania. Daje wiarę. Wyposaża w nadzieję.
Ruch. Energia. Życie.
DRUGI Z NICH, namalowany na kolejnym kursie Vedic Art. Też fale, też przenikające się. Tyle że łagodniej przechodzą jedna w drugą. I na pewno o wiele spokojniejsze. Dłuższe, niższe.
Nie tłumaczyłabym tego wiekiem, bo dzieli je kilka miesięcy. Coś się zadziało. I nie będzie przesadą stwierdzenie, że zadział się Vedic Art. Po prostu. Wiele rzeczy jeszcze na nieuświadomionym poziomie, niemniej jednak proces został uruchomiony.
Zwróciłam się do swojego wnętrza i zaczęłam szukać. Nie zliczę, ile wtedy przeszłam kursów, warsztatów, szkoleń. Ile nowych aspektów rzeczywistości dotknęłam. Ile książek przeczytałam. I jaki miałam apetyt – na więcej. I brałam to wszystko. Żywiłam się tym. Bogaciłam.
Gdy teraz się zastanawiam, to uczciwie byłoby rzec, że sporo z tych treści nie zdążyłam strawić i sięgałam po kolejne. Głód był ogromny.
Był to też czas w moim życiu, gdy już czułam, że dłużej nie dam rady pracować na etacie. Jeszcze próbowałam, jeszcze walczyłam, ale odzywał się już głos mówiący, że to łabędzi śpiew. I było w tym trochę smutku. Bo lubiłam pracę z młodzieżą. I było trochę obawy dotyczącej przyszłości. I było trochę zniechęcenia. Braku wiary. A jednak coś tam wewnątrz zaczynało błyszczeć...
Kommentarer