Zbierałam się cały dzień do pisania. A prawda jest taka, że nie mam siły. Nie dlatego, że przekopałam pół hektara ziemi. Nie dlatego, że pracowałam 14 godzin i wypełniłam zyliard tabelek z cyferkami. Nie dlatego, że spędziłam dwie noce w pociągu. Nie dlatego, że byłam na koncercie i gardło mam wraz z nogami do wymiany. Nie dlatego, że wydarzyło się coś złego i przepłakałam trzy godziny. Nie dlatego wreszcie, że jestem po karczemnej awanturze.
Nie, nie dlatego. Nic takiego nie zaistniało. Przyczyna jest prozaiczna. Moje ciśnienie zdecydowało się odpocząć od pracy i działam na bardzo zwolnionych obrotach. Potrafię się zmobilizować na krótko, ale generalnie jestem w nastroju takim bardziej sennym;)
I w myśl złotej zasady: "zadbaj najpierw o siebie" postanowiłam nie robić nic. Zająć się sobą. Wyrzucić z głowy wszelakie obowiązki, powinności. Właśnie rozmawiałam z moją Informatyczką, bo odpuściłam działanie "zosiosamosiowe" i jednak nie będę walczyć sama ze stroną internetową dla mojej drugiej działalności. Tak, miałam taki pomysł na najbliższy czas. Ale jednak nie. Ten wysiłek przeznaczę na inne rzeczy, równie ważne.
Dlatego też przepraszam tych, którzy mieli nadzieję na dłuższy post. Nie będzie go. Kubek herbaty w dłoń, kocyk (bo chłodny początek lipca), no i może stary, dobry Linda, bo na książkę nawet siłki brakuje...
I pamiętaj, są takie dni, kiedy nie ma co walczyć z oporem materii. Odpuść. Zaopiekuj się sobą. Jesteś najważniejsza/-y.
コメント