Jakiż post można napisać w wielkanocną niedzielę? Wiem, jaki, ale na niego jeszcze nie pora. Jeszcze kilka postów dotyczących kursów, jakie odbyłam...
Zatem o czym dziś?
Siedzę z książką Gary'ego R. Renarda, lampką czerwonego wina, w ciepłe kominka i popołudniowego słońca, które łaskawie przebija się przez chmury, słuchając sączącej się cicho audycji Marcina Kydryńskiego i myślę sobie, nastrojona tak dobrze przez wszystkie te składowe, że ten sen, w którym tkwimy, nazwany przez nas życiem, bywa chwilami bardzo zacny jak na swoją senną kategorię... I że jakość owego snu sprawia, że nie chce
mi się z niego przebudzić. To są te przywiązania. Do pięknych widoków, do delikatnego jazzu, do smaków na podniebieniu, do śmiechu, wzruszenia etc. Jak uwierzyć, że po przebudzeniu będzie lepiej?
Święta, które obchodzimy, nie są dla mnie
symbolem ofiary. Nie ma w nich dla mnie smugi cienia. Są symbolem przewagi
ducha nad ciałem. A właściwie Ducha. Są drogą do przebudzenia, oświecenia, niemającego za dużo wspólnego z religijnością. Ale nie są też drogą New Age. Są pewnością, że jestem kimś więcej niż to ciało, które dostałam na tę ziemską podróż. I w tym kontekście w stu procentach zgadzam się z Agnieszką D., która ciągle powtarza, że to nie ma znaczenia, czy się jest kobietą, czy mężczyzną. Na tym poziomie nie ma żadnego znaczenia, bo ciało jest nieistotne...
Jak jednak zrezygnować z tego, co materialne i - jak mawia Halina Łucka - odłożyć ciało na półkę? Jak pogodzić przekonanie o wyższości ducha z pięknem ptasiego śpiewu, nabrzmiałych pąków krzewów i drzew oraz ocierającej się o nogi kotki? Jak cieszyć się tym, nie będąc jednocześnie do tego przywiązanym?
Takie to refleksje w wielkanocną niedzielę...
Halino, niezmiennie dziękuję za wszystko....
Margot,aż chciałoby się z Tobą o tym porozmawiać...
Ściskam wszystkich i polecam "Zniknięcie Wszechświata".
コメント