top of page

Kursy, które odbyłam, jako droga rozwoju, cz.2

Zaktualizowano: 24 kwi 2023

POZIOM DRUGI A


Gdy już zyska się spokój, zatrzyma się w biegu, pościgu, pędzie, przychodzi czas na relaks. Sama bowiem medytacja nie zawsze ten relaks przynosi. Medytacja, jako się rzekło tydzień temu, jest obserwacją tego, co się dzieje. A to nie zawsze jest spokój. Owszem, bardzo często pod wpływem tejże obserwacji człowiek zaczyna się uspokajać. Wiemy wszak z fizyki kwantowej, że rzeczywistość się zmienia pod wpływem obserwatora.


Tak więc skupmy się na sposobach odzyskania spokoju. Dla mnie, a piszę tu o swojej drodze, zatem o tym, co mogę rekomendować na podstawie własnych doświadczeń, najwspanialszym relaksem są koncerty mis i gongów oraz masaż misami dźwiękowymi.

Oba kursy zrobiłam w Peter Hess Akadamia Polska pod czujnym okiem Małgorzaty Musioł i Ewy Ripołowskiej.


Oczywiście relaks można osiągnąć na różne sposoby. Sama uwielbiam walce Straussa, które nie tylko mnie uspokajają, ale też wprawiają mnie w pogodny nastrój. Któregoś roku szkolnego miałam Straussa w odtwarzaczu w aucie i włączałam go zaraz po uruchomieniu silnika i gdy dojeżdżałam do domu, napięcie po pracy znikało jak ręką odjął.

W Internecie dostępne są treningi autogenne Schultza, trening Jacobsona i całe mrowie różnych relaksacji. Jeśli więc z jakiegoś powodu dźwięk mis Cię drażni lub tak mocno identyfikujesz go z kulturą Wschodu, że nie chcesz poddać się tym dźwiękom, jest z czego wybierać. Być może też najwspanialszym sposobem jest wsłuchanie się w śpiew ptaków, szelest lasu, szum morza. Sama stosuję tę metodę i ma ona swój prosty urok, którego nie da się przecenić.


Ale wracając do dźwięków mis... Dla mnie doświadczenie jednego i drugiego zawsze jest doświadczeniem kosmicznym. Za każdym razem przenoszę się w przestrzeń międzyplanetarną, a może i dalej. Nie podróżuję tam ciałem, a duchem. Jestem sama, a jednocześnie czuję, że stanowię jedność ze wszystkim, z tym otaczającym mnie Kosmosem. Cóż, brzmi to mistycznie. I takim dla mnie jest. Dla mnie.


Co nie znaczy, że takim będzie i dla Ciebie. Niektórzy się relaksują, inni są pobudzeni (dziwne, ale tak się zdarza), jeszcze inni natychmiast zasypiają i jest im dobrze. Są i tacy, których te dźwięki drażnią. Dlaczego? Mam taką roboczą hipotezę, że każdy rodzaj relaksacji wydobywa z człowieka to, co w nim jest. Masz w sobie irytację, wyjdzie przy dźwięku zgrzytu kredy o tablicę, styropianu o szybę lub koncertu mis... Nie można z człowieka wyciągnąć czegoś, czego w nim nie ma. Dlaczego akurat wychodzi przy jednych dźwiękach, a przy innych nie? A dlaczego nie? I jakie to ma znaczenie, że irytuje mnie jeden dźwięk, a nie inny? Ważne jest to, że mam w sobie pokłady irytacji. To też jest ważne doświadczenie i można je wykorzystać do pracy nad sobą.


Ja, jak pisałam, odbywam kosmiczne podróże i bardzo mi z tym dobrze. Gdy podczas wszystkich misowych i gongowych szkoleń była czas na relaks przy dźwiękach, gdy robiono mi masaż, gdy słuchałam koncertu, czas ulegał przewartościowaniu i wszystko trwało tak krótko... Kto był ze mną na tych warsztatach, powinien pamiętać, że zawsze byłam "oburzona", że "jak to tak? koniec już? w imię czego?" i ciągle było mi mało. To przypomina mi też jedną z moich Klientek, Anikę, która zawsze na koniec koncertu mruczała do poduszki: "nigdzie stąd nie idę".


Tak, te dźwięki niosą ze sobą coś, co zniewala, rozleniwia, koi. Pozwalają na relaks i niejako zmuszają do tego, by odpuścić. Odpuścić to, co nie służy, nie wspiera.

Przypominam, że po 8-tygodniowym kursie MBSR zrobiłam właśnie kurs masażu dźwiękiem mis Zyskałam więc najpierw pewien dystans do tego, co mnie otacza, a w czerwcu całkowicie się zrelaksowała (co powtórzyłam pod koniec października, a potem w marcu). Dla mnie i Magicznej Przestrzeni nie mogło ułożyć się lepiej...



27 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2_Post
bottom of page