top of page

Jak powstała Magiczna Przestrzeń...

Zaktualizowano: 14 mar 2023

Gdy uświadamiam sobie, że minął rok od momentu zarejestrowania Magicznej Przestrzeni, nie mogę uwierzyć, że to w sumie tak niedawno. Wydarzyło się tyle rzeczy, że można by je pomieścić w kilku latach. A jednocześnie odczuwam spokój, jakiego nie udało mi się osiągnąć przez 23 lata spędzone w szkole.


Ale skoro to post urodzinowy, to wspomnienia moje sięgają głębiej, do tych wydarzeń, które sprowokowały myśl, by wreszcie zrobić coś, z czym będę się utożsamiać w stu procentach.

Pierwszym przebłyskiem była długa rozmowa z moją Przyjaciółką kilka lat temu. Nie pamiętam już, czy pracowałam wtedy jeszcze w gimnazjum, czy już w liceum, ale musiałam mieć już dość, bo zaczęłyśmy snuć plany dotyczące zmiany kariery zawodowej. Wymyśliłyśmy sobie małą kawiarnię, w której miały się odbywać spotkania z ciekawymi ludźmi. Miejsce było, pomysł był. Brakowało pieniędzy, co brutalnie uzmysłowił nam mój Mąż. Jednym pytaniem zburzył dwugodzinne marzenia. Na kilka lat znowu zamknęłam się w myśleniu, że w moim mieście nie ma szansy na rozwój. Olga, moja Przyjaciółka, też.


Potem była pandemia. Zamknięcie w domu spowodowało, że poczułam wewnętrzny przymus, by zacząć robić coś... cokolwiek... byle więcej. Teraz brzmi to śmiesznie, ale zaczęłam od zafarbowania włosów na różowo. Oczywiście okazało się, że nie o to chodziło. Zapisałam się na studia podyplomowe, online, bo takie były warunki. I do maja wystarczyło...

Gdy zbliżały się moje pięćdziesiąte urodziny, szukałam w Internecie dla siebie czegoś wyjątkowego. Trafiłam na propozycję kursu MBSR. I wykupiłam sobie ten kurs. Mindfulness uporządkował moje życie. Na ten moment był jak manna z nieba. Chwilę później przypomniałam sobie, że rozmawiałam jakiś czas temu z Magdą, moją cudowną Znajomą, o warsztatach masażu misami dźwiękowymi, które odbywają się co jakiś czas w pobliskim Rewalu. Odnalazłam zatem to miejsce i dotarłam do strony Peter Hess Akademia. I oczywiście wykupiłam kurs.

W czerwcu byłam już po kursie MBSR i warsztatach masażu misami dźwiękowymi. W lipcu zrobiłm I stopień vedic art, dzięki któremu poczułam, że mogę więcej... Po głowie zaczęła mi chodzić wizja miejsca, w którym kobiety będą mogły odpocząć, zrelaksować się, nabrać mocy. Takie Centrum dla Kobiet.


Szukałam kogoś, kto poczułby, o co mi chodzi i zechciał ze mną stworzyć takie miejsce. W sierpniu, w drodze powrotnej z wycieczki na Rugię, podzieliłam się moją wizją z koleżankami. I to był ważny dla mnie moment. Bo zrozumiałam, że swoją wizję mogę zrealizować tylko ja sama. Jedna bowiem myślała o założeniu teatru (cudowna inicjatywa), druga o kwestiach społecznych (jakże ważna sprawa), ale nasze zainteresowania szły w tak różnych kierunkach, że budżet na takie działania wykraczał poza możliwości początkującej działalności. Przez jakiś czas było mi smutno, ale uzmysłowiłam sobie, że to musi być coś mniejszego, z ewentualną jedną wspólniczką. Zasygnalizowałam jeszcze dwóm Koleżankom, ale były w innym momencie życia niż ja i mój pomysł nie trafił na żyzną glebę.


Wrzesień przyniósł kurs instruktorski jogi twarzy, październik superwizję po kursie masażu misami. A w grudniu wyartykułowałam, że chciałabym otworzyć działalność i zacząć zarabiać na nowych umiejętnościach. Mój Mąż stwierdził, że to byłoby bardzo sensowne, skoro tyle już w siebie zainwestowałam. Przed Sylwestrem pojawiło się zatem łóżko do masażu misami.


W styczniu Beata, moja koleżanka z pracy, wypowiedziała w jednej w wielu absurdalnych szkolnych sytuacji zdanie, które dało mi dużo do myślenia. To było powiedziane żartem, ale usłyszałam więcej. Wieczorem zrozumiałam, co mnie powstrzymywało przed rezygnacją w pracy w szkole. I wtedy postanowiłam, że odejdę. Że dosyć mam funkcjonowania w tym systemie. W lutym pojechałam na kurs instruktorski jogi nidry i szkolenie analizy kolorystycznej.


Mocno przejęta poszłam na spotkanie z księgową, które to spotkanie poprzedziły godziny spędzone nad kodami PKD. Po spotkaniu kolejne godziny nad wnioskiem o założenie działalności. Godziny, bo stopień przejęcia był wysoki i myliłam się nawet w rubryce: miejsce urodzenia.

Rzuciłam w eter hasło, że szukam lokalu. Wszystkich pobił Remek, mój Znajomy, który zarzucił mnie chyba kilkunastoma ofertami. A ja nie poszłam nigdzie. I dopiero, gdy się okazało, że Jego Klientka chce wynająć i wysłał mi numer telefonu, ruszyłam. Miejsce było cudowne, ale sam lokal nie spełniał moich wymagań. I znowu Przyjaciółka zadzwoniła, że blisko siebie są dwa miejsca. Jednego dnia obejrzałam oba, jeden po drugim. I to było to. Ola, kolejna dobra Koleżanka, sprawdziła ich energetyczną przydatność i wynajęłam...

Zaczęło się kupowanie dywanów, szafek. I gongu, który skradł moje serce w marcu właśnie na warsztatach Gong w relaksacji i koncercie.


Równolegle do tego wszystkiego, jakby w innej rzeczywistości, jeszcze we wrześniu 2021r założyłam na Facebooku stronę swojej firmy, która na początku miała się nazywać Przestrzeń Spokoju i Rozwoju "Pelnia". Natalia, kochana Koleżanka z pracy zasugerowała, że nazwa jest zbyt długa i .... poszukałam w sercu nowej nazwy.


Od listopada .... przez cztery miesiące.... trwały pracę nad logo firmy. A od marca do połowy kwietnia powstawały strona www, ulotki, karnety, vouchery...


Niecały miesiąc od zarejestrowania Magicznej Przestrzeni, co miało miejsce 8 marca 2022roku, 5 kwietnia, zrobiłam pierwszy koncert dla Przyjaciół i Znajomych, 6 kwietnia dla Koleżanek z pracy, a 7 kwietnia praktyką jogi nidry zaingurowałam działalność. I ruszyło... I jest.

Gdy się czegoś bardzo, bardzo chce, to Wszechświat pomaga. Od stycznia nie widziałam już innej drogi. Urządzałam w myślach swój gabinet, widziałam, jak robię masaże misami, koncerty, prowadzę praktykę jogi nidry... Musiało się urzeczywistnić.


92 wyświetlenia2 komentarze
Post: Blog2_Post
bottom of page