To miał być post o tym, że życie w schemacie dom-praca-dom zabija. I o tym, że tak nie można. Napisałam tekst, dałam tytuł. Dramatyczny: Bywa, że praca zabija. Zaplanowałam, żeby przed wyjazdem nie zapomnieć (jak już się zdarzyło) i oczyściłam głowę.
To znaczy chciałam ją oczyścić. Tyle że w napisanym tekście było zdań kilka na temat tego, co mnie doprowadziło do wypalenia. I tych kilka dni od napisania tekstu do dzisiaj te zdania i ich energia wracały do mnie jak bumerang. Oczywistym jest, że nie były to zdania optymistyczne. I dzisiaj zdałam sobie sprawę z tego, że ten post trzeba napisać od nowa. Inaczej. Nie chcę już czuć - nawet od czasu do czasu - przygnębienia, bezradności, złości z powodu pracy. Od końca czerwca już mnie kwestie związane ze szkołą nie dotyczą, a kilka zdań napisanych w tej energii, która doprowadziła mnie do wypalenia zawodowego, sprawiło, że poczułam się podobnie.
Kiedy postanowiłam, że przeredaguję ten tekst, "przypadkowo" trafiło do mnie nagranie coachini, Eli Korkosz.
I po pierwsze uświadomiłam sobie, że ponad 20 lat temu, gdy oglądałam wywiad z Anną Marią Jopek, poczułam zazdrość o to, co mówiła ona o swojej ścieżce zawodowej. Otóż wydawało się jej, gdy była dzieckiem, to, co i mnie, możliwe, że Tobie i wielu ludziom, że w pracy to trzeba się napracować, urobić i jest to rzecz - niestety - niezbędna do przeżycia. A oto robi to, co kocha i co daje jej niezłe pieniądze. Wtedy byłam na początku swojej pracy zawodowej, a już poczułam, że jest na uprzywilejowanym miejscu, że takich szaraczków jak ja to nie dotyczy.
Ela Korkosz też mówi o tym, że jej praca to cudowna zabawa polegająca na tym, że pomaga innym ludziom bawić się w pracy. Zabawa nie oznacza lekceważenia. Zabawa oznacza twórczość. Nawet jeśli ta twórczość dotyczy tabelek z cyferkami. Jeśli robisz to, co kochasz... Jeśli robisz to tak, jak lubisz najbardziej... To wtedy jest zabawa. Można wykonywać pracę, którą się kocha, ale jeśli zabraniają ci ją zrobić po swojemu, jeśli dokładają idiotyczne zadania, wtedy wszystko traci sens. Można zarabiać niezłe pieniądze i wyjeżdżać na wczasy na dzikie Karaiby, ale jeśli w niedzielne popołudnie czujesz skurcze żołądka związane z tym, że nazajutrz rozpoczyna się kolejny tydzień pracy, to żadne pieniądze nie są tego warte.
Wyniki badań, zarówno Instytutu Gallupa, jak i GUS -u, wskazują na to, że jedynie kilkanaście procent ludzi pracuje z pasją, około 60% uważa, że jest OK - tylko OK (czyli dostaję pieniądze, nie ma dramatu). To wcale nie jest OK.
Ela Korkosz opowiada o pewnej autorce, która pracowała z ludźmi umierającymi. Żałowali oni kilku rzeczy: że pracowali zbyt ciężko i że nie pozwolili sobie na szczęście. To mi przypomina, co mówił kiedyś Alek Wierzbiński o ludziach w hospicjum, którzy żałowali, że całe życie poświęcili komuś, nie sobie. Bo najpierw trzeba spełniać oczekiwania rodziców, nauczycieli, potem partnera, potem pracuje się dla dzieci, a potem pomaga w wychowywaniu wnuków. A gdzie w tym wszystkim ja?
Bywa często, zbyt często, że gubimy się w swoim zawodowym życiu. Zaczynamy ją z nadzieją, ekscytacją. Pierwsze pieniądze. Pierwszy awans. Potem wszystko staje się monotonne. Aż w końcu stwierdzasz, że chodzisz do pracy tylko po to, by co miesiąc odebrać wypłatę. Często ludzi mówią, że rozwijają się po pracy. Że etat daje im możliwość na ten rozwój. Pamiętam doskonale moje ostatnie dwa lata w szkole. Jeździłam na kursy, szkolenia, warsztaty. Wzrastałam. I dokuczała mi tylko jedna myśl: Jakże byłoby pięknie, gdyby nie trzeba było wracać w poniedziałek do pracy. A, przypomnę, większą część mojej pracy stanowił kontakt z młodzieżą i tak się szczęśliwie złożyło, że te ostatnie lata to były naprawdę fajne relacje. Ileż więc musiało być niefajnych rzeczy, że takie myśli krążyły mi po głowie...
Jeśli robisz w pracy coś, co sprawia Ci przyjemność, radość, widzisz, że inni z tego czerpią, to jest piękne. Przypominam sobie z ostatniego roku debatę, malowanie obrazów impresjonistycznych... To powstało z pasji. Tak jak Dwór Krzywoustego. I wiem, że było to dobre. Nie tylko dla mnie. Ale jeśli Twoje działanie jest dyskredytowane, jeśli spotykasz się z lekceważeniem, to już przestaje być zabawne... A w pracy też można się dobrze bawić. Widzieć sens. Czuć radość niezmąconą niczym. Można i trzeba. Bo praca to ponad połowa naszego życia. Jeśli praca wpędzi nas w stan zgorzknienia, to żadne popołudniowe aktywności tego nie naprawią. Bo nazajutrz wracamy do pracy, która wlewa w nas kolejne litry zgorzknienia.
Żeby dobrze bawić się w pracy, trzeba najpierw dostrzec w sobie talenty. Trzeba się dowiedzieć, ale tak naprawdę, co się lubi, co nas fascynuje, co intryguje, czego nie lubimy, co nas nie wspiera. Odkrycie tego da szansę na życie z pasją. Jak to zrobić? Wystarczy tylko (lub aż) odpowiedzieć sobie na pytanie: jaki masz dar? Czym jest to, czego wykonywanie daje Ci radość oraz sprawia, że świat wokół Ciebie staje się lepszy?
To nie musi być globalna sprawa. To może być kwestia lokalna, mała ojczyzna, miasteczko, wieś. Cokolwiek. Dla mnie to będzie coś innego niż dla Ciebie. Ostatnio poznałam Kobietę, która jest księgową i opowiada o księgowości jak moja Przyjaciółka o ptasim mleczku;)... Dla mnie rzecz niewyobrażalna, a po Niej widać, że żyje tym wszystkim, czym można żyć w księgowości... I super. To nie musi być moja prawda. To jest Jej prawda. Jej dar. Jej pasja. Opowiada o tym studentom i wierzę głęboko, że dzięki Niej ci młodzi ludzie zarażeni są entuzjazmem. Ta praca mnie by zabiła. Ją uskrzydla.
Innymi słowy dokonaj głębokiego wglądu. Czym jest to coś, co Cię uskrzydla?
Jest szereg metod pozwalających na wgląd w siebie, na zrozumienie, co tak naprawdę nas sabotuje, a co wspiera. Jest masa narzędzi pozwalających zobaczyć, czego tak naprawdę chcemy od życia, a co nas blokuje w rozwoju. Pytanie brzmi tylko: czy jesteś gotowa/gotowy na zmianę? Czy masz tak dosyć, że już dłużej nie dasz rady? A jeśli dasz, to kosztem kondycji psychicznej...
Może potrzebujesz tylko pewnego przewartościowania? Może potrzebujesz zrobić coś, cokolwiek... Uatrakcyjnić swoje życie osobiste? Zająć się czymś, o czym marzyłaś/-eś od dawna? A może zmienić pracę. Bywa różnie i nie ma na to jednego przepisu dla wszystkich. Ale zawsze, ale to zawsze trzeba się zastanowić, gdy w grę wchodzi jakość swojego życia.
Refleksje mi krążą po głowie od ubiegłego tygodnia. W miniony bowiem poniedziałek i wtorek skorzystałam z dobrodziejstwa Podróży bohatera ®. Moje pytanie dotyczyło właśnie spraw związanych z pracą. Już nie tą (chwalić wszystkich bogów Eternii) etatową, ten rozdział szczęśliwie mam za sobą. I z uśmiechem w duszy idę dalej swoją - nową od roku - drogą. Mam świadomość, że etat, szczególnie w budżetówce, daje (naszą małą) stabilizację, ale teraz dopiero oddycham pełną piersią, czego i Tobie życzę.
Benjamin Franklin powiedział, że "wielu ludzi umiera w wieku 25 lat, ale czekają z pochówkiem do osiemdziesiątki". Nie bądź jak ta większość. Żyj pełnią życia, bo masz je tylko jedno.
A jeśli chcesz skorzystać z coachingowej gry Podróż Bohatera®, serdecznie zapraszam. Pierwsze spotkania już ogłosiłam na fb i na tej stronie. Jeśli masz ochotę na grę indywidualną lub inne pytania, zapraszam do kontaktu.
コメント