top of page

Czy planowanie jest wspierające, czy ograniczające?

No i właśnie. Mamy plany dotyczące różnych aspektów życia. Harmonogramy. Koncepcje. I nie jest to wcale złe. Punkty w kalendarzu, co zrobić jednego dnia, drugiego, trzeciego. mogą dać poczucie panowania nad sobą i wydarzeniami. To z pewnością pomaga zorganizować czas, spojrzeć na to, co chcę osiągnąć, dokąd się zmierza. Gdy nie mamy określonego celu, możemy nigdy go nie osiągnąć. Chyba że przez przypadek. Zatem wyznaczanie celu, dzielenie drogi na mniejsze etapy, żeby cel końcowy nie wydawał się być poza zasięgiem, to dobra strategia.


Planujemy także rozmowy, jakie mamy odbyć (z przełożonym, partnerem, dzieckiem, nauczycielem dziecka itd.), zajęcia, które mamy przeprowadzić, wystąpienia, wykłady i wszelkie inne sytuacje, w których mamy coś przekazać czy doprowadzić sprawę do rozwiązania. Wiemy, co chcemy powiedzieć, jak przeprowadzić spotkanie, ale ... po drugiej stronie też jest człowiek. Człowiek, który reaguje zgodnie ze swoimi emocjami, wiedzą, wrażliwością. I bywa tak, że nasz misternie utkany plan się sypie.


Bywa tak, że z uporem wracamy do planu, bo podążanie zgodnie z planem daje nam poczucie bezpieczeństwa. No i przecież nie po to go tkaliśmy, by go zostawić. Bardzo się przywiązujemy do swoich wizji i niechętnie rezygnujemy z tego, co zaplanowaliśmy.


Warto zadać zatem sobie pytanie, z jakiego powodu bycie w schemacie daje nam poczucie bezpieczeństwa. Co takiego wydarzyło się w naszym życiu, że potrzebujemy tej kontroli? Kontroli nas samym sobą... Co nam robi brak kontroli? Dlaczego musimy być w ramach, by funkcjonować? Jakie emocje się pojawiają, gdy nie ma planu?


Czy nie lepiej odnaleźć w sobie tę sferę, która nam zapewni poczucie bezpieczeństwa? Czy aby na pewno kartka z punktami ma taką władzę nad nami, że bez niej jesteśmy jak liść na wietrze?


I drugie pytanie. Dlaczego niechętnie rezygnujemy ze swoich wizji? Skąd to przywiązanie do tego, co zaplanowaliśmy? Co się w nas dzieje, gdy rzeczywistość płata figle i wprowadza nieprzewidziane zmienne? Dlaczego wzrasta poziom frustracji, gdy się okazuje, że droga, która miała być autostradą nagle okazuje się ślepą uliczką i trzeba się trochę wycofać, zrobić objazd, pojechać inną trasą, by dotrzeć do celu lub go nieco zmienić?


Mamy jakąś wizję, która wydaje się atrakcyjna. Planujemy, w jaki sposób ją zmaterializować. wiemy, jakie podjąć kroki. Zdajemy sobie sprawę ze swoich mocnych i słabych stron. Jest obok ktoś, kto nas wspiera. Super. Ale nie mamy wpływu na to, co zrobią inni ludzie, co się wydarzy na zewnątrz nas. Nie mamy też wpływu na to, co nas spotka. Nie przewidzimy tego, że kurs zostanie odwołany, że skończy się dostęp do elementu potrzebnego do realizacji naszego projektu, że zawiodą nas ludzie, że złamiemy sobie nogę, co uniemożliwi pewne działania.


Czasem dochodzimy do muru. I możemy pod nim zostać uderzając w niego głową. Jest to jakieś rozwiązanie. Ale możemy też przycupnąć na chwilę w cieniu owegoż muru i zastanowić się, czy mamy takie umiejętności, by go przeskoczyć, czy jednak trzeba znaleźć inną drogę. I albo skaczemy, albo dajemy sobie więcej czasu i wybieramy inną trasę.


Przywiązanie do swoich planów zabiera szerszą perspektywę. Uniemożliwia odnalezienie opcji awaryjnych. Oddala od realizacji swoich zamierzeń.


Nie mam nic przeciwko planowaniu. Ten tekst nie jest wolnościowym manifestem nawołującym do zaniechania wytyczania sobie celów. Wręcz przeciwnie. Posiadanie wizji przyszłości i świadomość drogi, którą chce się podążać, jest konieczna, by móc osiągnąć swój cel. Warto sobie na początku odpowiedzieć szczerze na kilka pytań dotyczących motywacji, genezy naszych pragnień. Nawoływałabym jednak do oddychania głębszego podczas tej pięknej drogi ku realizacji swoich pragnień. Nawoływałabym do uważności, co się dzieje wokół i - co ważniejsze - w nas samych.


Żeby nie pomylić manifestowania swoich marzeń z odhaczaniem zadań. Bo wtedy zamiast radości, pasji, ekscytacji zaczniemy odczuwać zmęczenie, zniechęcenie, frustrację.

Gdzieś pomiędzy czarnym i białym są odcienie szarości. Gdzieś pomiędzy posiadaniem planu a jego brakiem jest miejsce na modyfikację owegoż. Gdzieś pomiędzy schematem a anarchią jest miejsce na wolność i autentyczność. Co zapisawszy, zabieram się do radosnego planowania swojego kolejnego przedsięwzięcia, w którym jest dużo przestrzeni na moją wewnętrzną prawdę...



17 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2_Post
bottom of page