Jestem wielce poruszona.
Rozmawiałam z dwiema Koleżankami ostatnio i jestem wielce poruszona. I trochę starym zwyczajem krzyczy coś we mnie, że nie można się na to godzić. Że absolutnie nie można pozwolić na to, by nas tak ktoś traktował.
Jedna historia do drugiej jest niepodobna. A z drugiej strony wszystkie są o tym samym. Kto mnie zna, ten wie, jak doszło do tego, że zrezygnowałam z etatu. Doświadczyłam tego, czego doświadczyłam i w końcu zrozumiałam, że godzenie się na taką rzeczywistość jest wbrew mnie.
Dlatego - choć starym zwyczajem coś we mnie krzyczy, że nie można się na to godzić - zadaje pytanie: jak traktujesz siebie?
Bo to nie jest o tak zwanej drugiej stronie. To nie jest o innym człowieku, który jest, jaki jest. To nie jest o systemie, w jaki zostaliśmy wrzuceni w momencie narodzin. Czy o systemie, jaki wybrali dla nas rodzice. Czy o systemie, w jaki wkroczyliśmy sami - mniej lub bardziej świadomie.
To jest zawsze o nas. O mnie. O Tobie. O tym, który doświadcza.
I nie, nie musi to znaczyć, że jesteśmy tacy jak ten, który nas krzywdzi w ten czy inny sposób. To nie musi być odbicie jeden do jednego - to po pierwsze. Może jest w nas mała cząstka, która tak bardzo rezonuje z tym, co się nam przytrafia. Ale to chyba nawet nie jest ważne. I na pewno nie odkryje się tego w emocjach. W poczuciu krzywdy. W rozżaleniu. Proces odkrywania, o co chodzi, może trwać całymi latami.
Dla mnie w tych wysłuchanych historiach ważne jest coś innego. Ważna jest moja postawa wobec mnie samej. Ważne jest pytanie - odpowiedź - jak chcę żyć. Ważne jest pytanie - i odpowiedź - czy się na to godzę. Ważne jest dotarcie do tego miejsca w sobie i ujrzenie - bez gniewu, nienawiści, strachu, rozpaczy - siebie. W blasku.
Tak, w blasku. W lśnieniu i złocie. W miłości.
A Takiej Istoty, lśniącej i złotej, nie można traktować z pogardą, lekceważeniem.
I taka Istota nie może traktować tak innych.
I rodzi się pytanie - kim jest ten, który mnie tak traktuje. Czy stoi z cieniu? Ciemności? Złu?
Nie. On błądzi. Błądzi jako człowiek. Słaby. Ułomny. Może zakompleksiony. Może niewierzący w siebie. Może w lęku i strachu. Ale on też jest ze światła. Tylko teraz - być może - tego nie wie. I nie przeczuwa. Może to nie jest jeszcze czas na niego. To nie jest ważne. Ta historia nie jest o nim.
Ta historia jest o Tobie. A Ty lśnisz.
Zostaw na boku złość. Zostaw gorycz. Zostaw nerwy. Są Ci niepotrzebne. Nie wspierają Cię. One nie mają z Tobą nic wspólnego.
Ty lśnisz.
I jako Istota lśniąca nie reagujesz z pozycji złości, zemsty, rozpaczy.
Wracam tedy do pytania: jak traktujesz siebie?
Czy szanujesz siebie? Czy dotrzymujesz słowa danego sobie? Słowa dotyczącego zdrowej diety, większej ilości ruchu, wcześniejszego chodzenia spać, ograniczenia scrolowania telefonu, durnych seriali, pustych rozmów, plotek etc... Czy dbasz o siebie?
Nie, to nie jest bez związku. To ma bardzo mocny związek. Bo jeżeli sama/sam siebie traktujesz po macoszemu; jeśli obiecujesz sobie więcej odpoczynku, ale to dopiero od przyszłego miesiąca; jeśli przyrzekasz sobie od kilku lat, że już za tydzień rzucisz palenie; jeśli od lat przysięgasz na wszystkie świętości, że już więcej nie dasz się wciągnąć w plotki, a ciągle i ciągle tego słowa nie dotrzymujesz, machasz ręką na siebie, to powiedz mi, dlaczego ktoś inny miałby Cię traktować dobrze?
Boli? Wiem. Mnie też kole to w oczy za każdym razem, gdy sobie uświadamiam, że słowa danego innym dotrzymuję, a sobie - całe szczęście teraz już rzadziej - nie dotrzymuję. Tego też trzeba się nauczyć.
Nie, to nie oznacza, że usprawiedliwiam tego, który Cię krzywdzi. Mówię tylko, że to nie on robi. To Ty robisz to sobie. Jego rękami. Znalazłaś/-eś sobie zewnętrznego kata. Może po to, by wreszcie to zobaczyć. By przejrzeć na oczy.
I teraz, gdy już wykrzyczałaś/-eś zaprzeczenia, gdy już wszystkie: to nieprawda, to bzdura, to idiotyzm, kretynizm i farmazony wybrzmiały, usiądź. Odetchnij. I raz jeszcze. I może zaparz sobie porcję czy dwie dobrej herbaty. I poczuj siebie. Co możesz z tym zrobić?
Co możesz zrobić, by zmienić tę sytuację?
Z każdej sytuacji są co najmniej dwa wyjścia. I zawsze to Ty podejmujesz decyzję. Brak decyzji też jest decyzją.
I tak, może być trudno.
Ale to jest Twoje życie. I nikt, absolutnie nikt, nie ma prawa Cię upokarzać, lekceważyć.
Bo Ty nie masz prawa robić tego sobie.
Bo lśnisz. W złocie i świetle. Pamiętaj.
Więc spotkaj się ze sobą. To ważne. Nie podam Ci recepty dobrej na każda sytuację. Nie powiem Ci: wyjdź cztery razy w ciągu tygodnia na spacer, raz dziennie medytuj, rano śpiewaj mantry, wieczorem pisz dziennik wdzięczności i za miesiąc obudzisz się w nowej rzeczywistości.
Po pierwsze te narzędzia działają, ale to mało.
Spotkaj się ze sobą. Zapytaj się, o co tu chodzi. Jakich aspektów Ciebie dotyka ta sytuacja. O czym to jest,
Dlaczego się z tym nie godzisz.
Czego chcesz od życia. jak się chcesz czuć. I co Ci jest do tego potrzebne.
Wyartykułuj to. Powiedz: dość. Powiedz: nie godzę się. Zasługuję na lepsze życie. I je weź. Po prostu je sobie weź.
Bo lśnisz.
Comments