top of page

Magia życia...

Wielka magia E. Gilbert to książka o magii życia. Chwilami jest to niemal proza poetycka, szczególnie w tych momentach, w których Gilbert pisze o relacji twórcy z natchnieniem, ideą. Autorka stoi na romantycznym stanowisku, że idea żyje swoim niezależnym życiem i "odwiedza" tych, którzy mogą ją zrealizować. Jeśli jednak człowiek nie jest gotowy lub lekceważy ideę, ona odchodzi i znajduje sobie kogoś innego, kto ją potrafi docenić w wcielić w życie. Jest to dla mnie niezwykle piękna teoria skłaniająca do niezwykłej uważności na to, co się dzieje wokół nas. Świat jest pełen idei, wystarczy po nie sięgać jak po owoce na drzewie. Konieczna jest jednak umiejętność dostrzeżenia ich, sięgnięcia po nie i wcielenia w życie.


A do tego potrzebna jest odwaga. Odwaga wyjścia z bezpiecznego króliczego futra, w którym wszystko jest znane, oczywiste i ... nudne. Odwaga zaryzykowania. Odwaga pójścia pod prąd, wbrew panującym zwyczajom. Bowiem moje życie należy do mnie, a Twoje - do Ciebie. I każdy z nas ma prawo zrobić z nim to, co zechce. Albo zmarnować, albo dopieścić i pokolorować.


Ten wybór łączy się z odpowiedzialnością za to, co się z owym życiem robi. Odpowiedzialności za to, że czasem pojawią się wyzwania, które trzeba będzie podjąć.

Jeśli jednak brak Ci odwagi z powodu wstydu czy lęku przed opinią innych, to Gilbert uspokaja: każdy człowiek skupiony jest na sobie i nie widzi dużo więcej niż czubek własnego nosa, zatem nie ma co się przejmować "innymi", bo oni przejmują się tylko sobą.


Książka skłania do refleksji nad tym, co robimy ze swoim życiem. Tak często, niestety, narzekamy na rzeczywistość wokół nas. A tak niewielu przychodzi do głowy, że tę rzeczywistość można zmienić... zmieniając siebie. Oczywiście, że zmiana nie przychodzi na zawołanie. Nad zmianą trzeba troszkę popracować. Włożyć pewien wysiłek, energię. Ta odpowiedzialność za swoje życie bardzo do mnie przemawia. Możemy się radzić cioci Krysi, przyjaciółki czy sąsiada, ale decyzja finalnie i tak należy do nas.

Ta odpowiedzialność wiąże się z rezygnacją z zaszycia się w bezpiecznej przestrzeni. Dobrze jest zostać w domu, w swoich dobrze znanych czterech ścianach. Stworzenie sobie azylu, w którym nikt od nas niczego nie chce, może i jest kuszące. Tyle że nie robiąc nic, niczego nie osiągniemy.


Mam też świadomość, że przychodzą czasem myśli, że to, czego się podjęliśmy, nas przerasta. Myśli, w których zadajemy sobie pytanie, po co rzucaliśmy się na głęboką wodę? Co nas podkusiło, że zaraz po maturze opuściliśmy dom i wyruszyliśmy do wielkiego miasta, by rozpocząć samodzielne życie? Co nas podkusiło, że - nie mając zbudowanej grupy Klientów - rzuciliśmy ciepły etat? Co nas podkusiło, że wyjechaliśmy za granicę, nie znając języka i nie mając żadnych kontaktów?


Może właśnie po to, by zacząć żyć na własnych zasadach pomimo trudności? Może właśnie po to, by się rozwijać? Może właśnie po to, by wprowadzić świeże powietrze do zatęchłego pokoju? Może właśnie po to, by przestać być śrubką w maszynie, a zacząć kreować swoje życie?


Motywacje są różne. Też podjęłam rok temu taką decyzję. I nie żałuję. To bilet w jedną stronę. Bywa trudno. Ale wtedy szukam innych rozwiązań. Nie udaje się tu, to może uda się w innym miejscu, w nieco inny sposób. Głęboko wierzę, że moja decyzja była dobra. Wreszcie mogę realizować swoje plany i robić wszystko na swoich zasadach. Zmieniać, gdy widzę, że nie działa, a nie dlatego, że ktoś tam u góry miał kolejną koncepcję funta kłaków wartą. Poznaję wspaniałych, inspirujących ludzi, którzy mają doświadczenie albo po prostu świeże spojrzenie na sprawę i z życzliwością wskazują pewne braki, niedociągnięcia czy nowe idee.


I tak, mogę z czystym sumieniem powiedzieć za E. Gilbert, że dotykam magii życia...


25 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2_Post
bottom of page