top of page

Skąd się biorą sekutnice?

Zaktualizowano: 7 kwi 2023

Dostałam dziś wiadomość od jednego z moich niekwestionowanych Mistrzów, w której to wiadomości podzielił się swoją refleksją dotyczącą starszych/starych kobiet. Zauważył mianowicie, że stają się z wiekiem pełne irytacji, złości, mściwości. znamy taki obraz starej kobiety, prawda? Sekutnica.

Mnie jednak interesuje coś innego. Dlaczego takie się stają? I czy można coś z tym zrobić? Nie dopuścić, to po pierwsze. Zminimalizować, odwrócić ten proces, to po drugie.


Przyczyn jest mrowie.

Po pierwsze ten rozległy świat. Że głód, że wojny, że upadek obyczajów, że niszczenie przyrody, że przeludnienie, że polityka, że..., że..., że...

Po drugie ten bliższy świat. Że sąsiedzi, że dzieci, że ciotka, że rodzice, że przełożony, że znajomi, że szkoła, że praca, że zarobki, że hałas na podwórku, że obiad niesmaczny..., że..., że...

Po trzecie ten wewnętrzny świat. Że ciągle dla innych, nie dla siebie, że nikt o mnie nie dba, nie kocha, że brak sensu, że brak celu, że marzenia się nie spełniły, że nuda, że..., że ..., że...


Ale spójrzmy, jak jeszcze niedawno wyglądało życie kobiety. Gdy była mała, miała być grzeczna, słuchać dorosłych, być posłuszna, nie zabierać głosu, zbierać dobre oceny w szkole, nie przeszkadzać, sprzątać po obiedzie, wynosić śmieci, wreszcie pomagać bratu albo wręcz go wyręczać. Potem powinna się uczyć gotować, szyć, żeby po wyjściu za mąż - co traktowane było jako posłannictwo jej życia - potrafić prowadzić dom i obsługiwać pana męża.

Nie twierdzę, że tak było we wszystkich domach, ale też jestem głęboko przekonana, że w wielu rodzinach w dalszym ciągu obowiązuje ten model wychowywania córek. Zupełnie inny od modelu wychowywania chłopca, który mógł obić kolegę, podrapać sobie spodnie, odpyskować czy siedzieć na krawężniku z piwem. Chłopcom więcej można było i kiedyś, i teraz.

Nie jestem psychologiem, więc nie dam odpowiedzi, jak długo można wytrwać w wizerunku grzecznej dziewczynki i... nie zwariować... W końcu pojawia się frustracja, żal, rozgoryczenie etc. A że do niedawna jeszcze korzystanie z pomocy psychologicznej było sprawą wstydliwą, to te nieprzerobione emocje trzymało się w sobie. Ale że "nic nie może przecież wiecznie trwać", to - czasem przy okazji wydarzenia z pozoru błahego - owo tłumione przez lata poczucie krzywdy wyrywa się spod kontroli zmęczonej już kobiety i znajduje ujście pod postacią kąśliwości, złośliwości, zgryźliwości itd.


Niestety, obawiam się, że to, o czym powyżej napisałam, jest jedynie połową prawdy. Druga połowa jest o wiele poważniejsza. Czy to z powodu systemu, w jakim było nam dane wzrastać, a mówię o kobietach 50+, czy to z innych względów, gdzieś tam w pomrokach naszego dzieciństwa czy wczesnej młodości zadziało się coś o wiele gorszego. I znowu - nie mówię, że zagadnienie dotyczy wszystkich, ale na pewno zagadnienie jest szalenie powszechne, chociaż nie zawsze uświadomione. Dotyka do nas i w domu, i w szkole.


Poczucie bycia niewystarczającą, nie dość dobrą...


Ile razy słyszałaś, nawet powiedziane żartem: nie nadajesz się do tego, nigdy się nie nauczysz, to dla ciebie za trudne? W mojej rodzinie krąży miła opowiastka, jak to mój dziadek zobaczywszy mnie po raz pierwszy powiedział: nosa to ona ładnego mieć nie będzie. Taki żarcik, który sprawił, że z kompleksu nosa wyleczyłam się po czterdziestych urodzinach... Albo rzucone, gdy miałam 14 lat: "myślałam, że chociaż szyję będziesz miała ładną" sprawiło, że wzrastałam w głębokim przekonaniu swojej brzydoty. Nie tylko nos brzydki, ale zupełnie wszystko, nawet szyja. Tak to można wyposażyć dziecko w kompleksy, które ciągną się za nim dziesiątki lat.


To poczucie niewystarczalności doprowadza wcześniej czy później do stanu, w którym nie lubi się siebie, zaczyna się sobą gardzić. Jak w takim poczuciu, że jest się gorszym od wszystkich innych, złym, brzydkim czy głupim, zachować przyjazny stosunek do świata? Wiele kobiet 50+ (i spora grupa młodszych) żyje w przekonaniu, że jest niewystarczająca z jakiegoś powodu i na dodatek zobowiązana do tego, by utrzymać dom i rodzinę w przyzwoitej formie (posiłki, porządki, zakupy, pranie, prasowanie, rachunki, korepetycje i zajęcia dla dzieci, urodziny, święta...). Tak jakby nikt poza nią nie potrafił ukroić chleba, zmienić pościeli czy kupić masła...


Matka Polka nie dość, że robi wszystko za wszystkich, to jeszcze nie lubi siebie. A nie lubi siebie, bo została wyposażona przez dom i szkołę w poczucie bycia gorszą. Żeby nie zwariować w takiej rzeczywistości, najłatwiej jest przelać swoją frustrację na świat zewnętrzny. Bo jeśli "oni" są beznadziejni, a ja to widzę, to jednak nie jest ze mną tak całkowicie źle...

Oczywiście jest to poczucie szalenie złudne i na dodatek dokładające kolejny klocek do stanu naszej osłabionej już psychiki, bo oto nie dość, że w środku źle, to i na zewnątrz. Znikąd nadziei.


Dlatego tak ważnym jest dbanie o swój dobrostan od wczesnych lat. Zrozumienie, że jeśli ktoś nas atakuje, to nie o nas tak naprawdę chodzi, a o niego i jego emocje. Oczywiście w szkołach nas tego nie uczą. Zadowolony obywatel, znający swoją wartość, mający marzenia, wierzący w siebie jest wrogiem rządu. lepiej mieć sfrustrowanych, zakompleksionych, przekonanych o swojej niewystarczalności obywateli, których można skłócić. Pytanie brzmi: czy pozwolisz na to? Czy nie masz dość? Czy chcesz wreszcie zatroszczyć się o najważniejszą osobę w swoim życiu - samą siebie?





24 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2_Post
bottom of page