top of page

Umiejętność, czas czy wiara w siebie - gdzie mamy deficyty?

Dlaczego tylu ludzi zapisuje się na różne kursy, warsztaty, szkolenia, webinary? Dlaczego tak wielu ludzi kupuje poradniki dotyczące różnych sfer życia? To, że chcą zdobyć wiedzę potrzebną do czegoś, jest oczywiste. Ale gdyby się nad tym dłużej zastanowić, to może nie o samą wiedzę czy umiejętności chodzi?


Przecież onegdaj kursów dla tych, którzy chcą udekorować swoje mieszkanie, nauczyć się jeździć na łyżwach, gotować, szyć etc., nie było... Mało tego, na żadnych szkoleniach ani w żadnych szkołach nie uczono, jak wybudować igloo czy wigwam. Oczywiście można odpowiedzieć, że to rodziny i społeczności organizowały takie wewnętrzne kursy trwające permanentnie. Dzieci najpierw obserwowały dorosłych, potem pomagały im w wykonywaniu różnych prac, następnie - pod ich nadzorem - stawiały pierwsze kroki w samodzielności, by w końcu robić to, czego się uczyły i na końcu - stawać się wzorem dla młodszych. A co szkodzi uczyć się w tej sam sposób teraz?


Może więc nie chodzi o brak dostępu do wiedzy, a o to, że chcielibyśmy szybciej? Na już? Na wczoraj? Obietnica nauczenia się czegokolwiek w weekend (była kiedyś taka seria poradników, np. Nauka jazdy konno w weekend) jest niezwykle kusząca. Pytanie jednak brzmi, czy można się nauczyć gotować w weekend? Czy można się nauczyć piec w weekend? Czy można się nauczyć pływać w weekend? Czy można się nauczyć jeździć konno w weekend? Czy można się nauczyć fotografować w weekend?


Jestem głęboko przekonana, że w dwa dni można się nauczyć smażyć schab na różne sposoby (chociaż może nie na zbyt wiele). Można usmażyć tyle kotletów, że w środku nocy będą się śniły. Ale czy można to nazwać umiejętnością gotowania?

Można odtworzyć może i pięćdziesiąt przepisów na różne zupy, dania główne, sałatki i desery. Ale czy odtworzenie przepisu jest już nabytą umiejętnością? No chyba jednak nie jest. Ci, którzy pamiętają swoją drogę do kierowania autem, wiedzą, że w weekend można nauczyć się parkować, zmieniać biegi, może i nawet przestać się pocić na rondzie, ale czy spędzone całe dwa dni w aucie z instruktorem załatwią wszystko i można by stwierdzić: potrafię jeździć?


Wiedza i umiejętności lubią się uleżeć. Potrzebny jest czas na przetrawienie tego, czego się uczymy. Dlatego kursy zwykle są rozpisane na wiele dni. Jeśli chcesz czegoś doświadczyć, dwudniowy kurs wystarczy. Wiesz wtedy, na czym rzecz polega. Ale jeśli chcesz zdobyć wiedzę i umiejętności, potrzebny jest czas. Czas na sprawdzanie różnych wariantów. Czas na improwizację. Czas na wytworzenie się relacji między Tobą a czynnością, którą wykonujesz. Czas na głębokie zrozumienie tego, co tak naprawdę się dzieje, gdy gotujesz, fotografujesz, jeździsz na łyżwach, haftujesz, budujesz dom. Jeśli więc żadne poradnik nie zastąpi nam czasu, to o co tak naprawdę chodzi?


A może jest tak, że po prostu nie wierzymy w to, że potrafimy sami? Może tak naprawdę nie mamy już dostępu do swojego wewnętrznego Mistrza? Albo inaczej... Może uwierzyliśmy, że nie mamy dostępu do swojego wewnętrznego Mistrza? Może uwierzyliśmy, daliśmy się zmanipulować, że zawsze musi ktoś z zewnątrz nas czegoś nauczyć?


A co, jeśli jest inaczej? Jeśli musimy się nauczyć tylko tego jednego: jak wierzyć w to, że potrafimy? Stać się Mistrzem dla siebie?


Pytanie brzmi: czy jesteś na to gotowa/gotowy?


Gotowy nie na to, by ktoś Ci podał wiedzę. Gotowy nie na to, by nie zaoszczędzić czas.


Czy jesteś gotowy/gotowa na to, by znaleźć Przewodnika, który pomoże Ci znaleźć wszystkie skarby ... w Tobie...






14 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2_Post
bottom of page