Matury. Pamiętasz swoją? Maj, pierwsze piękne, ciepłe dni. Chciałoby się do lasu, nad morze. A tu dzień po dniu egzaminy. Stres.
Czy matura jest potrzebna? A jeśli tak, to do czego? Bez nerwów... Nie podważam istoty matury. Zastanawiam się tylko.
Pierwsza odpowiedź pewnie będzie oczywista: żeby dostać się na studia. Serio? Przecież każda uczelnia może zrobić swoje egzaminy. Czy, aby studiować historię, koniecznie trzeba mieć maturę z matematyki? W czym student historii bez matury z matematyki jest gorszy od tego , który tę maturę ma? Były przecież lata bez obowiązkowej matematyki na maturze. Czy to oznacza, że tym rocznikom czegoś brakuje? Rąk? Nóg? Piątej klepki?
Albo w drugą stronę. Czy aby na pewno zdana matura gwarantuje posiadanie wiedzy i umiejętności na poziomie maturalnym? Serio, serio? Można poznać, kto ma maturę z polskiego, a kto nie? Byłoby pięknie, gdyby każdy po maturze potrafił sklecić ad hoc kilka poprawnych zdań. Byłoby pięknie, gdyby potrafił napisać zaproszenie, ogłoszenie, informację, krotki tekst na jakikolwiek temat. Byłoby pięknie, gdyby potrafił streścić, a nie zanudzać opowieścią od Wielkiego Wybuchu. Byłoby pięknie, gdyby rozumiał ironię.
A jednak tak nie jest. Znam wielu, zbyt wielu ludzi, którzy - otworzywszy usta - ośmieszają istotność matury. Słuchasz i nie wierzysz... Ci sami ludzie skonczyli studia magisterskie. Trudno sobie wyobrazić język, jakim napisali swoje prace magisterskie. Ale być może są dobrzy w swoim fachu. Pytania więc brzmią: jak to stało, że zdali maturę z polskiego / czy ta matura o czymkolwiek świadczy?
Czy nie lepiej by było, gdyby po szkole średniej zaczęli uczyć się tego, w czym są dobrzy? Przynajmniej byłoby wiadomo, że są biologami czy geografami i nie potrafią posługiwać się ojczystym językiem na poziomie przyzwoitym.
Oczywiście brak matury wcale nie musi świadczyć o tym, że człowiek nie jest inteligentny, oczytany, nie zna języków obcych, nie wie, jak drogą morską dostać się Krakowa do Paryża.... Znam wielu, bardzo wielu ludzi, którzy matury nie mają, a ich wiedza o świecie jest taka, że zapędziliby w kozi róg nie tylko posiadaczy świadectwa maturalnego, ale i wielu magistrów.
Jednak jeśli tak jest, to wracam do pytania: o co chodzi tą maturą?
DO CZEGO JEST POTRZEBNA MATURA?
Do sprawdzenia, czy młody człowiek jest w stanie przyswoić materiał z czterech różnych przedmiotów? A o czym to ma świadczyć? Przecież jeśli zdecyduje się kontynuować naukę na studiach, to nie będzie miał tam takiego rozrzutu dziedzin... Czy nie bardziej wartościowe by było takie pokierowanie eduakcją, by każdego ucznia zaciekawić zjawiskami chemicznymi czy fizycznymi zamiast kazać wszystkim uczyć się wzorów? Pokazać ścieżki, dać możliwość zgłębiania tematu zainteresowanym... Niech wtedy uczą się tyle, by zdać egzamin na wymarzone studia...
A może matura jest potrzebna do statystyk? Ilu obywateli wpisuje się w ramy, wzorce narzucone odgórnie? Zdałeś - worek A, nie zdałeś - worek B. Serio? Czy zdany egzaminy maturalny sprawia, że staję się jakiś? I o czym świadczą statystyki? Oprócz tego, że o niczym... Nie zdałem, czyli jestem gorszy? Głupszy? A może miałem zły dzień? A może nie wierzę w siebie? A może realizuję ambicje rodziców czy społeczeństwa? A może te statystyki mówią o tym, ilu uczniom udało się ściągnąć? O czym mówią statystyki? Na pewno nie o jednostce z jej emocjami, potrzebami, marzeniami...
A Ty? Co z Twoją maturą? Zdałaś/-eś? Jesteś z tego powodu dumna/-y? Myślisz o sobie źle z powodu jej braku? Potrzebujesz jej do tego, by czuć się wartościowym człowiekiem?
Uwielbiam się uczyć. Poznawać nowe rzeczy. Ale gdybym miała jeszcze raz przejść przez szkołę średnią, to zapłakałabym się na śmierć. Gdybym jeszcze raz uczyć się rzeczy, które zupełnie mnie nie interesują, to chyba skończyłoby się wizytą u psychiatry. Czasy były inne. Możliwości były inne. Trzeba było przejść przez ten etap, by robić to, co się chce.
Tak, obecnie też musisz zdać maturę, by dostać się na studia. Musisz zdać matematykę, by studiować iberystykę. I znać polski, by studiować chemię.
I często w żaden sposób po kilku latach nie da się stwierdzić, że zdałeś ten egzamin, bo Twoją polszczyzna nie wyszła poza poziom gimnazjalny i ciągle masz kłopot z obliczaniem procentów.
Pytanie brzmi w takim razie: czy naprawdę potrzebna jest matura, by studiować?
A druga rzecz, to czy na pewno w obecnych czasach musisz mieć maturę, by się realizować? Czy ona jest Ci potrzebna do szczęścia? Czy dzięki niej jesteś kimś lepszym - od tego, kto nie zdał? od siebie sorzed dwóch miesięcy?
Pracowałam w szkole dwadzieścia trzy lata, z czego trzynaście w ogólniaku. Przygotowywałam uczniów do matury. I takich, którzy chłonęli wiedzę; i takich, którzy byli inteligentni, choć leniwi; i takich, którzy byli pracowici, choć średnio zdolni; i takich, którzy się do liceum nie nadawali. I zadawałam sobie pytania: czego oni chcą od życia? dlaczego się znaleźli w tej szkole? czym dla nich jest ta matura?
I zbyt często dochodziłam do wniosku, że zbyt wielu z nich nie ma zielonego pojęcia. Znaleźli się tu właściwie przypadkowo. Bo tak wyszło. A matura? Była, jest, oewnie będzie. Trzeba więc zacisnąć zęby i spróbować. Po co? Bo tak jest ten świat urządzony.
Przykre. I ja temu mówię: NIE. Nie jesteś mniej warta/wart bez matury. Tak, w ciągu roku świata nie zmienimy i nie przyjmą Cię na prawo bez matury. Ale może warto by było się zastanowić, jak chcę żyć? Dlaczego tak chcę żyć? Czego potrzebuję, by żyć szczęśliwie? Czasem - póki co - faktycznie trzeba zacisnąć zęby i przejść przez to, by zostać dopuszczonym do czegoś więcej. Ale często wcale tego nie potrzebujemy.
Jesteś wystarczająca/-y, jaka/-i jesteś. I żaden egzamin maturalny tego nie zmieni. Ale jeśli się decydujesz na zdanie egzaminu, życzę Ci powodzenia i życzę powodzenia w karierze naukowej.
Warto jedynie odpowiedzieć sobie na pytanie: do czego jest mi potrzebna matura?
Comments