top of page

Świątynia rytuałów

Rytuały są dla mnie bardzo ważne. Sprawiają, że każda chwila nabiera znaczenia. Nie umiem powiedzieć, skąd ta potrzeba uczynienia chwili wyjątkową. Nie umiem powiedzieć, kiedy się zaczęło. Nie umiem powiedzieć, z jakiego powodu. I nie wiem, żeby tak już w tej niewiedzy pozostać, czy to istotne.


Istotne za to jest, iż umiejętność celebrowania życia sprawia, że staje się ono piekniejsze, pełniejsze, bardziej sensowne. Nigdy nie odnajdywałam się w pośpiechu, w natłoku zadań. Oczywiście, życie czasem pisze swoje scenariusze i bywa, że przyspieszam. Czasem robię kilka rzeczy równolegle i być może nie czerpię z nich tyle radości, ile bym czerpała, gdybym robiła jedno po drugim.


Tak jest teraz że szkoleniami, warsztatami, w których biorę udział. Lepiej by było - tak obiektywnie - zrobić najpierw Taniec w rozwoju osobistym i terapii, potem Szkołę Mentorów, potem Akademię MBA... Byłoby - obiektywnie - lepiej, ale kto powiedział, że to "lepiej" akurat teraz jest mi potrzebne? Każdy zjazd w każdej szkole, na każdym szkoleniu, jest wyjątkowy. A ludzie, których poznałam, wnieśli tyle wartości w moje życie, że nie myślę o obiektywnych walorach...


Jak to się ma do celebrowania? Gdy jestem w Poznaniu, to jestem w Poznaniu. To czas dla Ani, Maryli, Gai, Asi... Ostatnio spędziłam ok. 4 godziny z Anią na pięknej i mądrej rozmowie. Celebrowanie spotkać drugim człowiekiem jest najpiękniejsze. Wprawdzie byłyśmy uzależnione od wystroju lokalu, ale to my go wybrałyśmy. I właśnie dlatego, by to spotkanie mogło być Spotkaniem, nie wybrałyśmy podrzędnej budy z hamburgerami.


Gdy jestem w domu i zapraszam Bliskich, zapalam świeczki, włączam piękną muzykę, zapraszam herbatę w wyjątkowych filiżankach. Rozmowa z człowiekiem, który przychodzi tylko dla mnie, jest świętem. Zdarza się czasem, że nie dopinuję czegoś i zaczynam się spieszyć, ale z reguły dopełniam rytuałów w skupieniu i odświętnym nastroju. Dobieram świeczki, olejki aromatyczne, ustawiam zastawę. Każda czynność staje się świętem.


Rytualnie zaczynam dzień. Od mantr, medytacji, prysznica i wody z imbirem. Te rytuały poranka wprawiają mnie w dobry nastrój. Potem, po śniadaniu, przy herbacie piszę w pamiętniku. Dawno już tego nie robiłam, a powrót zawdzięczam Marzenie, koleżance ze Szkoły Mentorów, która nazwała te spotkania randkami ze sobą. A że na randkę nie idzie się byle gdzie, to i rytualnie przygotowuję sobie herbatę, olejek. Mam piękny kalendarz, który dostałam od Wiewiórki, piękne pióra. To nadaje temu zdarzeniu rangę wyjątkowości. Kończę dzień praktyką jogi nidry. I każdy wieczór w związku z tym staje się świętem.


Mam też drobne rytuały związane z czytaniem książek. Latem rzecz wygląda inaczej, ale przez większą część roku czytaniu towarzyszy koc, duży kubek zielonej herbaty i piękne zakładki. Jedną taką dostałam od "Mikołaja" klasowego pod postacią Martyny chyba 3 lata temu. Ten koc, herbata i zakładka to moje czytelnicze rytuały.


Uwielbiam też usiąść na tarasie lub na trawie, oprzeć się o wielkie kamienie i słuchać żurawi. Zdałam sobie dwa lata temu, podczas kursu MBSR, sprawę, że żurawie zatrzymują mnie przy sobie. Nie umiem powiedzieć, co w nich tak bardzo mnie urzeka. Wiem jednak, że słuchanie ich to jeden z moich małych rytuałów codzienności.


Do nich należy picie poobiedniej herbaty z Mężem. Niby jest jak każda inna, a jednak wyjątkowa. Słuchanie Marcina Kydryńskiego podczas niedzielnego obiadu. Sobotnia i niedzielna kawa, latem na tarasie, zimą przy kominku. Zwyczajne rzeczy. Bo każda zwyczajna rzecz wykonywana z uważnością I w atmosferze odswietności staje się rytuałem.


23 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2_Post
bottom of page