Cisza. Czy jest brakiem dźwięku jedynie? A może pretekstem do tego, by pojawiła się treść? Może w ciszy brzmisz cała/-y Ty?
Co się dzieje w Twojej głowie, gdy nie docierają do niej żadne bodźce z zewnątrz?
Gdy nie słychać radia, telewizji?
Gdy nie gra muzyka, nie dopływają odgłosy miasta/wsi?
Gdy nie rozlegają się głosy ludzi?
Gdy nie dochodzą żadne dźwięki domowych sprzętów?
Gdy nie niosą się stukowy, trzaski i wszelkie inne hałasy?
Gdy nie rozbrzmiewają ptasie trele czy psów szczekanie?
Co dzieje się w Twojej głowie, gdy najgłośniejszy dźwięk to szum Twojej krwi, bicie serca?
Czy przychodzą myśli, których się boisz, przed którymi uciekasz, które chcesz ukryć przed samą/-ym sobą? Myśli bolesne, wstydliwe, trudne? Co z nimi robisz? Włączasz muzykę, żeby je zagłuszyć? Chwytasz za telefon, by jak najszybciej zająć czymś niewdzięczny umysł, który nie zablokował tego, co tak skrzętnie chowałaś/-eś?
Dlaczego? Dlaczego boimy się stanąć w prawdzie? Dlaczego całe życie tworzymy sztuczny wizerunek, może nawet i atrakcyjny, zamiast być sobą? Dlaczego wydatkujemy swoją energię na coś, co ciągle i ciągle trzeba podtrzymywać, a co w chwili nieuwagi może się rozpaść?
Odpowiedź jest brutalna. Odarta z jakiejkolwiek chęci przypodobania się ego (bo to ego właśnie dba o te nasze wizerunki). Z braku odwagi. Z tchórzostwa.
Im bardziej wszystko w Tobie krzyknęło, że nieprawda, że bzdura, że kłam, że potwarz, że zniewaga, tym bardziej Ciebie to dotyczy.
Nie chcemy się konfrontować ze swoimi słabościami. Wygodniej jest myśleć o sobie dobrze. Tyle że - jak wszystko - ma to swoją cenę.
Gdy myślimy o sobie dobrze w swej wykreowanej wizji, winni naszych niepowodzeń są wszyscy na zewnątrz. To inni ludzie i świat sprawiają, że nie dostaliśmy pracy; że płacą mniej, niż mieliśmy nadzieję; że zostaliśmy niesprawiedliwie oceni; że nie kochają tak, jak zasługujemy; że nie spełniają naszych oczekiwań. Wchodzimy w rolę ofiary. Ale też - aby nie być tą ofiarą - swoją frustrację zaczynamy przerzucać na wszystkich wokół. Lepiej być katem niż ofiarą. Reagujemy więc złością, irytacją, niechęcią, pogardą, agresją... I dostajemy więcej "zła" niż na początku. Koło się zamyka, spirala nakręca. Gdy myślimy o sobie dobrze w swej wykreowanej wizji, zaczynamy odczuwać pogardę wobec innych.
A wystarczy wytrwać w ciszy. I spytać się samej/samego siebie, co słyszę? Co chcę samej/samemu sobie powiedzieć? Nie - co chce mi powiedzieć drugo człowiek. on mówi o sobie. Zawsze o sobie. Pytanie brzmi: co w nim rozpoznaję? Co mnie w nim irytuje, złości, mierzi? To jest zawsze to, co domaga się wyleczenia w nas samych. Nie jest to zwykle oczywiste i nie wygląda dokładnie tak samo. Ale zawsze dotyczy nas. To samo możemy usłyszeć w ciszy.
Czy to znaczy, że mamy myśleć o sobie źle? Nie. Chodzi o porzucenie kreacji. Chodzi o bycie sobą, nie swoim wymyślonym wizerunkiem. Jak sprawdzić, czy nie gramy, nie udajemy przed światem i sobą?
Wytrwaj w ciszy. Nie zagłuszaj swojego serca. Nie zagłuszaj swojej duszy. Nie uciekaj przed sobą. Wytrwaj w ciszy. Cisza jest odpowiedzią na Twoje pytania. W ciszy usłyszysz siebie. Usłyszysz to, co ważne. Wytrwaj w ciszy.
留言